Z każdym zaciągnięciem się papierosem wdychała opuszczenie i wydychała wielki smutek. Jej długie, karmazynowe palce wiły się w zmartwieniu, a udręczona nędza i samotność spływały po jej twarzy, boląc od braku, który nazywano żałobą. Zasłona była tak gruba, że nawet jej wzrok został odebrany, pozostawiając ją w pustej pieczarze całkowitej i ostatecznej ciemności.
„Echa jej bólu kłują nawet tak twardego człowieka jak ja. Rozpoznaję każdy ból w jej duszy. Z każdym uderzeniem jej serca czuję je, jak zaostrzony sliver pod moją skórą wchodzi coraz głębiej, skręcając się raz po raz” – szepnął do mnie Edgar Allan Poe.
Siedziałam na wyłożonej oliwkowym dywanem klatce schodowej, patrząc na matkę, która siedziała rozkołysana w fotelu, a przecież sam fotel się nie kołysał.
Miałam zaledwie trzy lata, kiedy zaczęłam widzieć i komunikować się z duchami. Moja rodzina nazywała je wyimaginowanymi przyjaciółmi, ale dla mnie były one tak realne, jak każdy inny człowiek z krwi i kości. Moi przewodnicy duchowi przedstawili mi się już w tym wczesnym wieku, ale dopiero gdy miałem trzynaście lat, przedstawił mi się najbardziej nieprawdopodobny przewodnik duchowy – Edgar Allan Poe.
Tak, Edgar Allan Poe – słynny gotycki pisarz najbardziej znany ze swoich krzaczastych brwi, ciężkiego picia i nastrojowego temperamentu. Typowe trzynastolatki mają do czynienia z szalejącymi hormonami, stresem szkolnym i problemami rówieśniczymi, więc można sobie wyobrazić kolejny stopień trudności zwany medium i cień nienasyconej postaci literackiej w towarze dodany do pudełka z problemami. Większość nastolatków martwi się, czy rozwijają się fizycznie i/lub emocjonalnie. Ja martwiłem się o to – plus o to, że zostanę przyłapany na rozmowie z duchami, spirytystami i przewodnikami. Aha, i czy wspomniałem, że chodziłem do szkoły parafialnej? Tak, życie było… cóż, nigdy nie było nudne.
„Jeśli mam przewodników, którzy pomagają mi przez moją ścieżkę życia, to gdzie w takim razie są przewodnicy mojej mamy?” zapytałem, wycierając własne łzy. „Dlaczego jest obdarzona życiem w męczarniach? Czy to karma, czy okrucieństwo?”
Poe westchnął i położył dłonie na moich ramionach, jakby chcąc mnie uspokoić, lub ewentualnie uspokoić siebie. „Mój przyjacielu, co do tego nie jestem pewien. Moje własne życie spotkało się z wieloma smutkami i udrękami, tak bardzo, że kąpałem się w nich na co dzień. Och, były kawałki szczęścia, ale odmówiłem ich zbierania i zamiast tego rozdrabniałem resztki wszystkiego, co wskazywało na radość. Choć nie byłem ślepy na wzrok, byłem ślepy na duszę. Ani nie prowadziłem, ani nie podążałem”.
„Świetnie”, mruknęłam, „to nie będzie katastrofalne ani nic takiego!”. Spojrzałem ponownie na mamę, która była pogrążona w swoim smutku i przez kilka sekund lamentowałem nad tym, co zrobić. Wzięłam głęboki oddech, wstałam i udałam, że radośnie bryka po schodach.
„Cześć, mamo. Co się stało?”
Kryształowo niebieskie oczy mojej mamy odzwierciedlały jej smutek. „Nie ma znaczenia, jak dawno temu umarła twoja rodzina, ból pozostaje”, płakała.
Spojrzałam na Poe, który miał rękę mojej mamy w swojej, próbując ją pocieszyć, ale to było tak, jakby ona to wyczuła i szybko wciągnęła jej rękę na swoje kolana.
„Moje ręce są zawsze tak bardzo zimne”, skarżyła się i pocierała dłonie, próbując je rozgrzać. Niewiele wiedziała, że to była tylko energia ducha i nie miała w ogóle nic wspólnego z temperaturą.
To było moje wychowanie, aby nigdy nie poruszać kwestii duchów czy psychiki. Nie wolno mi było nawet czytać horoskopu w gazecie, więc nie mogłam powiedzieć mamie, że Edgar Allan Poe siedzi koło niej. Moja szkoła parafialna nauczyła mnie, że wszystko, co widzę, wszystko, czego doświadczam, jest od diabła i wcale nie jest niczym dobrym. Codziennie zmagałem się z tym, kim jestem, co widzę i w co wierzę.
„Tata powiedział mi, że był kolejny incydent z ptakiem”.
„Musiałam wezwać pomoc,” krzyczał jej głos. „Były dwa. Ciocia Ernie powiedziała, że to były czarne ptaki. Przysięgam, czuję się jakbym żyła w filmie Hitchcocka!”.
Poe oczyścił gardło i parsknął.